Chodzi o tzw. rejection fee, czyli gwarantowane wynagrodznie dla agencji reklamowych. Na zachodnich rynkach jest ono standardem, zaś w Polsce - zgodnie z tym, co twierdzą przedstawiciele agencji - to wciąż rzadkość. Grupa OLX w swoim komunikacie poinformowała, że kwota wynagrodzenia będzie stała i wyniesie 12 tys. złotych. Obejmie  wszystkie postępowania konkursowe ogłoszone po pierwszym stycznia br. Chodzi jednak wyłącznie o konkursy ofert, których budżety przekraczają 150 tys. dolarów netto. 

Jak podaje serwis wirtualnemedia.pl, na liście firm, które „płacą” agencjom za udział w przetargach są m.in. Allegro, Żabka Polska, Google, Play, IKEA oraz Link4.  Anna Lelonkiewicz z Ogilvy Polska, w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl, przyznała, że rejection fee w przetargu na poziomie 12 tys. zł jest dobrym i ważnym gestem ze strony OLX, natomiast realnie pozostaje tylko „gestem". "Lepszym rozwiązaniem byłoby ograniczenie liczby agencji w przetargu i zapłacenie im wyższej kwoty za przygotowanie jakościowej oferty" – stwierdziła ekspertka Ogilvy. Z kolei  Marta Macke, założycielka Shortlist Consulting, również w rozmowie z serwisem wirtualnemedia.pl stwierdziła, że rejection fee – niezależnie od kwoty - ustawia relację i proces na profesjonalnym i partnerskim poziomie i jest pewnego rodzaju zabezpieczeniem, że przetarg jest przez klienta traktowany poważnie.

Źródło: olx, wirtualnemedia.pl