Chwała organizatorom za to, że uwzględniają CX, ale wydaje się, że ten obszar jest wystarczająco mocny, aby reprezentować się sam i nie musieć szukać sobie miejsca pod parasolem innych konkursów – np. ze sprzedażą w nazwie. 

Nie kwestionuję osiągnieć laureatów żadnej z tych nagród, jednak takie ujęcie klientocentryczności jest zbyt wąskie i stanowi zaprzeczenie kluczowego postulatu dojrzałego CX. Tego, w którym klientocentryzm jest fundamentem i spoiwem dla wszystkich innych działań – jest strategią całej firmy. Również w nagrodach i konkursach CX nie powinien być reprezentowany jako odrębna kategoria, która funkcjonuje w oderwaniu od sprzedaży, projektowania czy komunikacji.

Czy zatem w Polsce jest przestrzeń na nagrodę w obszarze klientocentryczności i czy jej potrzebujemy? Parafrazując popularnego mema o wygranej na loterii, można powiedzieć, że „nikt o tym wprost nie mówi, ale widać znaki”. Niektóre konferencje o tematyce CX już udowadniają, że dobrze dobrani prelegenci – gdy mają odpowiednie ramy (np. czasowe) – potrafią odejść od promocji firmy (kim jesteśmy, co robimy, jacy jesteśmy), a w zamian dostarczać inspirujące odpowiedzi na zdecydowanie ciekawsze pytania – np. jakie mieliśmy wyzwanie, jakie działania podjęliśmy i jaki rezultat to przyniosło. W kuluarowych dyskusjach to właśnie te prezentacje zbierają najwięcej głosów uznania i to przy nich najczęściej pada słowo „mięcho” – jako najwyższy stopień uznania dla otwartości prelegenta i użyteczności treści dla słuchaczy...

Cały felieton na łamach drugiego numeru magazynu "Customer Experience Manager".